
W Polsce nie mieliśmy wprawdzie katastrofalnych wstrząsów sejsmicznych, ale pod lawinami zginęło już sporo ludzi, mimo ofiarnej pracy członków ekip Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR). Psa lawinowego po raz pierwszy użyto u nas w akcji ratowniczej w 1974 r. Obecnie (1978 r.) GOPR dysponuje dziesięcioma wyszkolonymi psami, z których 6 znajduje się na stałym etacie, a pozostałe są wykorzystywane w miarę potrzeb. W niektórych krajach stosuje się najnowsze osiągnięcia techniki w poszukiwaniu zasypanych lawiną ludzi. Są to nadajniki montowane w butach narciarskich i specjalne balony umieszczone za kołnierzem kurtki turysty, które w razie porwania człowieka przez żywioł unoszą się nad miejscem wypadku. Zastosowano także specjalny aparat, nazwany „elektronicznym psem”, reagujący na woń człowieka. W praktyce jednak okazało się, ze żadne z „cudów techniki” nie jest w stanie zastąpić żywego psa wyszkolonego w ratownictwie górskim. Psy szkolone do potrzeb ratownictwa lawinowego przydatne mogą być także w innych okolicznościach i porach roku, kiedy ruch turystyczny w naszych górach jest nasilony i najczęściej zdarzają się wypadki zaginięcia osób samotnie wędrujących po nie znanych sobie szlakach.
Dodaj komentarz